Tallinn, Helsinki i Ryga w 3 dni oczami biegacza…

Do Estonii na Tallinna Maraton i bieg na 10 km. wybraliśmy się w osiem osób busem.

Piątek…. po około 12 godzinach podróży przez Litwę i Łotwę dojechaliśmy wczesnym rankiem do stolicy Estonii – Tallinna. Zaparkowaliśmy pojazd  w uliczce w pobliżu naszego miejsca zamieszkania i  poszliśmy w kierunku  terminalu promowego lawirując pomiędzy płotkami odgradzającymi roboty drogowe. Terminal okazał się nowoczesnym budynkiem i przypominał lotniskowy. Do Finlandii popłynęliśmy na zaplanowaną wcześniej jednodniową wycieczkę. Statek okazał się jedną wielką galerią handlową z mnóstwem sklepów i barami sprzedającymi drinki i fast food-y. Podróż promem trwała ok. 2.5 godz. Finowie przez wieki stawiali opór mocarstwowym zakusom swoim wielkim sąsiadom Szwecji i Rosji, co widać po zabytkach… zatem kilkugodzinny pobyt w Helsinkach opiszę w osobnej relacji, bo… należy się to temu dzielnemu narodowi.

Po powrocie do Tallinna okazało się, że nasze lokum, to fantastyczny apartament z 1939 r. z kominkiem i sauną, łączący „dawne” i nowoczesny design.

Sobota… bieg na 10 km w składzie Monika, Ewa, Katarzyna, Halina i Marek o godz. 17.00.  

Skromne pakiety odebraliśmy rano w Biurze Zawodów na Placu Wolności do którego można było dojść w 30 lub dojechać tramwajem  w 10 minut. Dokupiliśmy niebiesko czarno białe koszulki w barwach Estonii, i…  zwiedzanie.

Na Placu Wolności znajduje się Krzyż Wolności i Pomnik Wojny o Niepodległość 1918 – 1920 obłożony taflami szkła. Opodal Stare Miasto…  zamek i mury obronne z tarasem widokowym na Tallin i port. Liczne ambasady, w tym Polska z Naszą i Unii flagami, wśród nich… Ukrainy. Rosyjską otoczono płotem, na którym umieszczono napisy z protestami  przeciwko wojnie.

Sklepiki z pamiątkami typowe dla miejsc turystycznych z „nutą” bursztynową i Vikingów. Sobór św. Aleksandra Newskiego z przebogatym wystrojem przypominającym czasy panującego tu imperium Rosyjskiego oraz luterańska Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła z bardzo skromnym wnętrzem.

Na Placu Ratuszowym będącym sercem starego miasta mieści się zabytkowy ratusz, a pod nim karczma stylizowana na średniowiecze. Podają tu łosinę… zupę, żeberko i… chrupiące ogórki kwaszone. Zamówiliśmy jeszcze piwo i ciastko z pieczarkami – całość… pychota.

Ponieważ do startu biegu na 10 km zostały 3 godz. trzeba było wracać żeby się przebrać, i…  na murze Muzeum Morskiego polski akcent – tablica przypominająca brawurową ucieczkę okrętu podwodnego Orzeł internowanego w Tallinie. Jak głosi napis – na skutek nacisku niemców.

Po biegu, o godz. 19.00 byliśmy z powrotem w domu.

Niedziela – maraton – 42 km w składzie Piotr, Marcin i Tomasz o godz. 09.00 i powrót do Polski.

Odprowadziliśmy Chłopaków na miejsce startu – gdy zniknęli z oczu, mieliśmy 4 – 5 godz. na zwiedzanie. Tym razem metodycznie…

… namioty – stoiska z odzieżą sportową, są nieodłącznym elementem pejzażu tego typu wydarzeń – cóż, chodziłem z „moimi” Kobietami…

… pierwszą kawę wypiliśmy w przytulnej kafeterii blisko polskiej ambasady i placu ratuszowego. W drodze na mury obronne natrafiliśmy na informację o zbombardowaniu tego miejsca przez 280 sowieckich bombowców w 1944 r. Nalot obrócił tę część starego miasta w ruinę, straty poniosła ludność cywilna i jeńcy wojenni.  Gdy komentowałem fakt nalotu, zza pleców odezwał się po polsku przechodzień mówiąc, „i jeszcze przez 40 lat nie chcieli się do tego bombardowania przyznać”.

I… ponownie tętniący życiem Sobór św. Aleksandra Newskiego –  głównie turyści, ale też  Rosjanie dla których jest miejscem kultu. Zdążyłem zrobić dwa zdjęcia, gdy podeszła pani pokazując na tablicę z zakazem. Czytałem więc napisy na tablicach poświęcone fundatorowi świątyni oraz poległym żołnierzom i marynarzom.

Ponownie taras z widokiem na stare miasto  – zamkowe duchy w habitach – zapewne są tematem jakiejś legendy, i … obłaskawiona mewa.

Zgłodnieliśmy – gdzie idziemy ? oczywiście na łosinę. Piwo doskonałe.

Idąc na miejsce  mety trzeba było wspiąć się po schodach wiodących na  wzgórze za Krzyżem Wolności… który to już raz tędy idziemy ?

W dół schodzą pierwsi zawodnicy z medalami na piersiach…

Trochę czekamy, i… są, są i Nasi – widać zmęczenie, ale gdy na piersiach zawisły medale pojawiły się uśmiechy. Humor na całego pojawił się u chłopaków po „after party”… pełny wypas, i już nie marudziliśmy o skromnych pakietach.

Do domu wracaliśmy tramwajem w dobrych humorach, obserwując kompleksową przebudowę systemu komunikacyjnego w naszej dzielnicy. Wzięto się za skrzyżowania, wymianę szyn tramwajowych, nowy asfalt, etc. Nie widać bałaganu… czysto i schludnie.

Tallinn. Mieszkaliśmy w dzielnicy z lat 40. ubiegłego wieku – nowoczesnej jak na owe czasy. Na wielu budynkach tabliczki z  nazwiskami ich projektantów i perełki odrestaurowanych z opisem w którym roku i kto to zrobił. Tu też znajdował się kwartał utrzymanych w świetnym stanie drewnianych domów mieszkalnych również pamiętających przedwojenne czasy –  czy to oznaka szacunku dla ludzi, czy architektury, a może jednych i drugiego ?

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Za oknami migały schludne podmiejskie domki w pastelowych barwach, i… raczej… symbolicznie ogrodzone. Żegnaliśmy się z Estonią. Obiecałem sobie, że poczytam o historii walki Estończyków z najeźdźcami o niepodległość państwa.

Było już ciemno, w podróży kilka godzin… Estonia za nami, byliśmy na Łotwie, i nie pamiętam kto rzucił hasło… A może wpadniemy do Rygi – zwiedzić stare miasto ?  Nie było większych sprzeciwów. Na miejsce dotarliśmy ok. 22.00. Pierwsze wrażenie… pusto i niezbyt równe kamienne ulice, ale im bliżej do rynku starego miasta życie wracało. W niezliczonych kafejkach mnóstwo ludzi, gwarno, muzyka. Parliśmy naprzód – bez przewodnika, była to wycieczka, na całkowitym spontanie, zatem sorry… będą tylko zdjęcia.

Możesz również polubić…