Andrzej Buler – wspomnienie

To już 26 lat, odkąd dwunastu urzędników ONZ i Biura Wysokiego Przedstawiciela (BOH) straciło życie w katastrofie helikoptera podczas służby, pomagając Bośni wdrożyć porozumienie pokojowe z Dayton z 1995 r., które zakończyło wojnę.

Tragedia miała miejsce 17 września 1997 r. Kiedy zdarzył się wypadek, Leah Melnick, Charles Morpeth, Thomas Reinhardt, Jurgen Schauf i Gerd Wagner z OHR, Livio Beccaccio, Andrzej Buler, David Kriskovich, William Nesbitt, Marvin Padgett, Georg Stiebler z UNMIBH, oraz doradca wysokiego przedstawiciela Peter Backes byli w drodze na spotkanie z lokalnymi władzami w północnej i środkowej Bośni.  

Helikopter rozbił się w pobliżu miejscowości Fojnica w środkowej Bośni z powodu gęstej mgły.

Wspomnienie…

Po śmierci Andrzeja Kaczora w Kurdystanie w 1995 roku, napisaliśmy wspólnie z Andrzejem S. „letter of protest” do szefa misji UNGCI, i…  dostaliśmy propozycję kontynuacji służby dla  ONZ w Bośni i Hercegowinie – propozycję przyjęliśmy.

/…/

Po relokacji z Iraku, w Zagrzebiu okazało się, że będę służył w Support Unit, pracującym na rzecz dwóch misji – UNMIBH i UNTAES – tu pełnił służbę również Andrzej Buler. Gdy zobaczyłem zaśmiewających się kolegów – wiedziałem, że wśród nich jest Andrzej. Jego dar opowiadania kawałów – zbliżał nas Polaków do narodowości, które w tamtych czasach „widziały w nas”  tych zza żelaznej kurtyny…  Z Andrzejem zaprzyjaźniłem się błyskawicznie. To była jego trzecia misja – na pierwszej służył w Sarajewie i stał się jej legendą. Na drugiej misji był adiutantem jej szefa i… miał okazję poznać Zagrzeb. Bardzo byłem ciekawy jego historii, o których potrafił barwnie opowiadać. Oprowadzając mnie po mieście odtwarzał wspomnienia… W pamięci utkwiła mi historia ze snajperem, który na sarajewskim lotnisku trafił go w plecy – „nagłe uderzenie powaliło mnie na beton… wiedziałem, że dostałem, że muszę wstać i wskoczyć do otwartych drzwi transportera który podjechał żeby dać osłonę” – zawiesił się na dobrą chwilę… „w polowym szpitalu nie mogłem leżeć na plecach – miałem olbrzymiego sińca… i wiesz co wspominam najbardziej” – spojrzałem pytająco – „do dziś pamiętam ból pleców w kiblu… i piszczeli zdartych w trakcie skoku…” – obaj zaczęliśmy się śmiać na samą myśl jak to wyglądało…

Po mniej więcej pół roku dowództwo uznało, że wszyscy z misji UNTAES mają do niej wrócić… – musiałem się pożegnać z Zagrzebiem. Zrobiliśmy wspólną imprezę – Andrzeja wiedziałem po raz ostatni.

Możesz również polubić…