Z historią w tle… rekonesans w Iraku (3/5) – maj 2004
Kolejny fragment książki „Misyjne wspomnienia” wydanej w 2013 roku w WSPol w Szczytnie.
Część 3 – Pamiątki
Na skraju obozu był pałac. Pałac Saddama na usypanej specjalnie w tym celu górze. Potężna kubatura. Jeździłem tam z ciekawości. Przy wejściu wisiały ostrzeżenia przypominające o zakazie wynoszenia z niego „pamiątek”. W pomieszczeniach nie było nic – puste ściany, żadnych mebli czy wyposażenia. Można było jednak dostrzec ubytki mozaiki, którą były wyłożone podłogi i ściany – zapewne takie „pamiątki” autor ostrzeżeń miał na myśli. Na jednym z tarasów stało gotowe do walki działko ZU, żołnierzy obsługi nigdy nie widziałem. Lufa wpatrywała się w bezkres palm ciągnących się po drugiej stronie odgałęzienia Eufratu. Celownik optyczny przybliżał obrazy. Spacerując po pałacu nie mogłem oprzeć się wrażeniu… jak to zdefiniować… chyba tandety. Mozaika, po której stąpałem, nie była położona równo. Jeśli była to ręczna robota, mam na myśli mozaikę, to ludzie ją kładący nie przyłożyli się.
Niedaleko znajdowały się częściowo zrekonstruowane pozostałości słynnego Babilonu, od którego wzięła się nazwa obozu. Pojechałem tam przyjrzeć się temu, o czym przypomniałem sobie wyjeżdżając z Polski – ze szkolnych czasów nie pamiętałem wiele. Patrząc na bramę Isztar zbudowaną z glazurowanych na niebiesko cegieł i mury miasta, próbowałem sobie wyobrazić jego ogrom. Było przecież swego czasu największym miastem świata. Czy z tego powodu wybrał to miejsce na zakończenie swego żywota Aleksander Macedoński, czy też stało się tak przez przypadek? Jeżeli mieszkało tutaj 200 tysięcy ludzi w 1770 roku p.n.e., to jego rozległość nie pozwalała na objęcie go wzrokiem. Ta uwaga nasunęła mi się na widok ogrodzonych przed „turystami” resztek miasta. Prowizoryczne zabezpieczenia może częściowo powstrzymują przed małymi rabusiami, ale nie są skuteczne przed rabunkiem w majestacie prawa i mecenatu państwa, szczególnie obcego – ta brama jest kopią – prawdziwa Isztar znajduje się w berlińskim muzeum.
Autor zdjęcia: Marek Górnicki


