Śp. podkomisarz Andrzej Buler – wspomnienie

To już 22 lata, odkąd dwunastu urzędników ONZ i Biura Wysokiego Przedstawiciela (BOH) straciło życie w katastrofie helikoptera podczas służby, pomagając Bośni wdrożyć porozumienie pokojowe z Dayton z 1995 r., które zakończyło wojnę.
Tragedia miała miejsce 17 września 1997 r. i pochłonęła życie pięciu członków OHR, sześciu członków UNMIBH (Misji Narodów Zjednoczonych w Bośni i Hercegowinie) oraz doradcy politycznego i prawnego ówczesnego wysokiego przedstawiciela Christiana Schwarza Schillinga .
„Zginęli w służbie pokoju, pracując nad odbudową Bośni i Hercegowiny oraz zapewnieniem trwałej stabilności i reintegracji kraju. Nigdy nie zostaną zapomnieni w naszych sercach i umysłach ”- powiedział wysoki przedstawiciel Valentin Inzko, który obecnie monitoruje wdrażanie porozumienia z Dayton.
Tragedia miała miejsce 17 września 1997 r. I pochłonęła życie pięciu członków OHR, sześciu członków UNMIBH (Misji Narodów Zjednoczonych w Bośni i Hercegowinie) oraz doradcy politycznego i prawnego ówczesnego wysokiego przedstawiciela Christiana Schwarza Schillinga .
Kiedy zdarzył się wypadek, Leah Melnick, Charles Morpeth, Thomas Reinhardt, Jurgen Schauf i Gerd Wagner z OHR, Livio Beccaccio, Andrzej Buler, David Kriskovich, William Nesbitt, Marvin Padgett, Georg Stiebler z UNMIBH, oraz doradca wysokiego przedstawiciela Peter Backes w drodze na spotkanie z lokalnymi władzami w północnej i środkowej Bośni.
Helikopter rozbił się w pobliżu miejscowości Fojnica w środkowej Bośni z powodu gęstej mgły.
„Oddajemy im dzisiaj szacunek, powtarzając silne i jednoznaczne zaangażowanie społeczności międzynarodowej na rzecz Bośni i Hercegowiny jako pokojowego i suwerennego państwa nieodwracalnie zmierzającego ku integracji europejskiej” – powiedział Inzko.
Moje wspomnienie
Po śmierci Andrzeja Kaczora w Kurdystanie w 1995 roku, napisaliśmy wspólnie z Andrzejem S. „letter of protest” do szefa misji UNGCI, i… dostaliśmy propozycję kontynuacji służby dla ONZ w Bośni i Hercegowinie – propozycję przyjęliśmy.
/…/
Po relokacji z Iraku, w Zagrzebiu okazało się, że będę służył w Support Unit, pracującym na rzecz dwóch misji – UNMIBH i UNTAES – tu pełnił służbę również Andrzej Buler. Gdy zobaczyłem zaśmiewających się kolegów – wiedziałem, że wśród nich jest Andrzej. Jego dar opowiadania kawałów – zbliżał nas Polaków do narodowości, które w tamtych czasach „widziały w nas” tych zza żelaznej kurtyny… Z Andrzejem zaprzyjaźniłem się błyskawicznie. To była jego trzecia misja – na pierwszej służył w Sarajewie i stał się jej legendą. Na drugiej misji był adiutantem jej szefa i… miał okazję poznać Zagrzeb. Bardzo byłem ciekawy jego historii, o których potrafił barwnie opowiadać. Oprowadzając mnie po mieście odtwarzał wspomnienia… W pamięci utkwiła mi historia ze snajperem, który na sarajewskim lotnisku trafił go w plecy – „nagłe uderzenie powaliło mnie na beton… wiedziałem, że dostałem, że muszę wstać i wskoczyć do otwartych drzwi transportera który podjechał żeby dać osłonę” – zawiesił się na dobrą chwilę… „w polowym szpitalu nie mogłem leżeć na plecach – miałem olbrzymiego sińca… i wiesz co wspominam najbardziej” – spojrzałem pytająco – „do dziś pamiętam ból pleców w kiblu… i piszczeli zdartych w trakcie skoku…” – obaj zaczęliśmy się śmiać na samą myśl jak to wyglądało…
Po mniej więcej pół roku dowództwo uznało, że wszyscy z misji UNTAES mają do niej wrócić… – musiałem się pożegnać z Zagrzebiem. Zrobiliśmy wspólną imprezę – Andrzeja wiedziałem po raz ostatni.
/…/
Po odprawie, na stacji policyjnej w Białym Monastyrze podszedł do mnie Brendan, mój zastępca i cichym głosem powiedział… w Sarajewie rozbił się śmigłowiec ONZ – 12 ludzi zginęło, w tym Polak. Na misji wieści rozchodzą się z prędkością światła…
Informacja CNN o katastrofie: http://edition.cnn.com/WORLD/9709/17/bosnia.crash/
/…/
Po powrocie do kraju pracowałem w Wydziale Kontyngentów Policyjnych BMWP KGP /…/ i – zajmowałem się „misjami”. Gdy rozpocząłem pracę, decyzja o upamiętnieniu Andrzeja tablicą pamiątkową i umieszczeniu jej w miejscu katastrofy śmigłowca była w ostatniej fazie realizacji. Za jej projekt i odlew zapłaciła KGP…
…zapytałem Adama G. czy wracając po urlopie do Sarajewa zabierze tablicę pamiątkową do Sarajewa – gdy umieściliśmy ciężki odlew w bagażniku samochodu – widziałem ją „na żywo” po raz ostatni…
Przez kolejne lata organizowałem wyjazdy Rodziny Andrzeja na uroczystość organizowaną przez ONZ i lokalne władze w miejscu katastrofy. Delegacją z kraju zawsze opiekowali się polscy policjanci – eksperci. Na miejscu byli obecni członkowie korpusu dyplomatycznego, polski ambasador, attaché wojskowy, były przemówienia, wieńce i kwiaty…
/…/
Misja w Bośni i Hercegowinie dawno zakończyła się – realizację postanowień z Dayton nadzoruje OHR. Nie pamiętam od kogo dowiedziałem się, że złomiarze „zaopiekowali się” tablicą przymocowaną do kamienia. Kolega Zbyszek, przesłał mi zdjęcia z miejsca katastrofy – jak pisze „coroczne uroczystości są tradycją i dla społeczności międzynarodowej w B&H i dla lokalnych z Fojnicy i co ważne, ta pamięć jest szczera i niewymuszona”.
Miałem szczery zamiar wystąpić z inicjatywą zrobienia kopii Tablicy upamiętniającej Andrzeja. Byłoby to stosunkowo proste gdyby udało się znaleźć w KGP formę w której ją odlano, ale… zmieniłem zdanie – obelisk nad bośniacką wsią jest piękny w swojej prostocie i … niech tak zostanie…
Marek, Prezes
no images were found